sobota, 4 kwietnia 2015

Easter bunny nails

Dzisiaj mamy Wielką Sobotę, pewnie większość z Was jeszcze przygotowuje potrawy na jutrzejsze śniadanie. Ja sobie zrobiłam przerwę, aby pokazać Wam moje wielkanocne paznokcie.
W zeszłym roku były to kurczaczki - KLIK, dwa lata temu miks pisankowo-kurczaczkowo-zajączkowy - KLIK, a w tym roku postawiłam na same zajączki.


Lakiery użyte do zdobienia:
Bazowe - żółty Orly Melodious Utopia i niebieski Essie Rock the boat, do zajączków - biały Lovely Color Mania 25, róż Golden Rose Paris 203, czerń Golden Rose Rich Color 35, top coat Sally Hansen Insta-Dri + sonda







Jak Wam się podobają moje zajączki?

Na koniec życzę Wam Wesołych Świąt,
aby żyło się Wam zdrowo,
prywatnie i zawodowo.
Wielu, wielu chwil radosnych
i cudownej, ciepłej wiosny.

środa, 1 kwietnia 2015

Zużycia lutowo-marcowe

Kolejny miesiąc za nami, czas więc na pokazanie zużyć - tym razem z ostatnich dwóch miesięcy.







1. Apart, żel pod prysznic oliwka i buriti

Żel pod prysznic o świeżym, neutralnym zapachu, który większości pewnie by się spodobał.
Dobrze się pienił i butla 400 ml starczyła mi na długo.











2. Lirene, Like your skin, żel pod prysznic

Następny żel o świeżym, orzeźwiającym zapachu.
Dość dobrze się pienił i z tego co pamiętał to miał fajny, niebieski kolor. ;)











3. Lirene, Stop Cellulit, antycellulitowy żel pod prysznic

Kolejny żel pod prysznic z Lirene, tym razem wersja antycellulitowa. Oczywiście w te zapewnienia nie ma co wierzyć, ale ja lubię wracać do tego żelu ze względu na jego ładny, pomarańczowy zapach.










4. Receptury Babuszki Agafii, środek do demakijażu 3w1

3w1, czyli mleczko, tonik i płyn micelarny. Jak dla mnie to po prostu mleczko do makijażu, dobre mleczko. Poświęcę mu osobną recenzję.










5. Balea Professional, Tiefenreinigung shampoo

Oczyszczający szampon do włosów. Używałam z nadzieją, że coś zdziała na przetłuszczanie, ale tu niestety nic nie zrobił. Natomiast ogólnie to dobry szampon i poświęcę mu osobną recenzję.











6. Planeta Organica, Finnish Conditioner

Pierwsza moja odżywka z tej firmy i zachęciła mnie do wypróbowania innych. Włosy po użyciu były wygładzone i nie obciążone. Poświęcę jej osobną recenzję.










7. Herbal Care, szampon łopianowy

Poprzednie produkty były dobre, ale teraz niestety czas wspomnieć o czymś słabym. Szampon łopianowy do włosów z tendencją do przetłuszczania, a używając go miałam wrażenie, że obciążał mi włosy i jakby wzmagał przetłuszczanie. Dlatego ostatecznie zużyłam go do mycia pędzli.










8. Cleanic, płatki kosmetyczne

Dość grube i miękkie płatki, ale nie są dobrze zszyte na końcach, przez co łatwo się rozdwajają. Mimo to czasem je kupuję jak są w promocji.











9. Perfecta Slim fit, serum antycellulitowe wyszczuplające

Działanie przeciętne, oczywiście żadnego zmniejszenia cellulitu nie zauważyłam, za to trochę napinało skórę i ujędrniało.










10. Nuxe Body, Fondant Firming Creme

Liczyłam, że taki drogi krem sprawdzi się lepiej niż tańsze odpowiedniki, ale tutaj również cudów nie było. Poświęcę mu osobną recenzję.









11. Alverde, Lippenbalsam Vanille Mandarine

Balsam do ust wanilia i mandarynka, który na szczęście pachniał tylko mandarynkowo. Działanie bardzo dobre, używałam codziennie na noc i usta miałam cały czas gładkie i nawilżone.










 12. Lovely, Skin Beautifier BB Beblesh Balm

Kolor nude, ale nie jest bardzo jasny, więc dla bladziochów nie polecam. Ogólnie działanie fajne, lekkie krycie, wyrównanie kolorytu, nawilżenie. Jak dużo nie wymagacie od podkładu to warto wypróbować, szczególnie, że jest tani.






13. Wibo, eyeliner 

Mój pierwszy eyeliner (tzn. akurat nie ten egzemplarz tylko ogólnie 'model'), z wygodnym, cienkim pędzelkiem. Bardzo łatwo narysować nim kreskę, więc polecam osobom niewprawionym. Trwałość nie jest super, bo nawet lekkie potarcie może go zetrzeć, ale trzymajcie ręce z dala od oczu i będzie git.
Pędzelek sobie zostawiłam, będzie do zdobień lakierowych. :)



I na tym koniec. Nie jest to jakoś dużo zużyć, raczej przeciętnie.
Znacie coś z tych produktów?

poniedziałek, 30 marca 2015

Eveline, Big Volume Explosion, tusz do rzęs

Dziś opiszę Wam tusz do rzęs z Eveline - Big Volume Explosion Mascara.


Maskara znajduje się w złotym, błyszczącym opakowaniu z czarnymi napisami. W środku znajduje się 11 ml tuszu, więc całkiem sporo.


Szczoteczka jest silikonowa (plastikowa?), duża i gruba, najeżona krótkimi ząbkami. Takie szczoteczki (w sensie silikonowe) najbardziej lubię i nawet jej wielkość mi zbytnio nie przeszkadza, chociaż do wewnętrznego kącika oka trudno dotrzeć i czasem ubabram sobie powiekę.


Od producenta:
"Nowa, innowacyjna szczoteczka do zadań specjalnych Big Brush idealnie pokrywa grubą warstwą tuszu każdą rzęsę, zapewniając spektakularny efekt i wyjątkowe podkreślenie spojrzenia.
20 rzędów elastycznych włosków ułożonych w różnych kierunkach ułatwia nałożenie tuszu i skrupulatne rozdzielenie, każda rzęsa zostaje idealnie pokryta warstwą głębokiej czerni, bez sklejania i bez grudek,
Zaawansowane składniki aktywne zapobiegające wypadaniu i łamaniu rzęs.
Doskonale wzmacnia, odżywia i kondycjonuje rzęsy. Mineralne pigmenty i naturalny wosk carnauba pobudzają rzęsy do wzrostu, zapobiegają ich wypadaniu i łamaniu się
."


Z większością zapewnień się zgadzam. Tusz wydłuża, dobrze podkreśla każdą rzęsę, unosi, trochę pogrubia, nie skleja. Zawsze używam jedną warstwę i efekt mnie zadowala.
Tusz utrzymuje się cały dzień, nie kruszy się ani nie osypuje, nie zauważyłam też aby zostawiał grudki. Używam go jakieś 3 miesiące i powoli wydaje mi się, że jest już podeschnięty, więc niedługo czas się go pozbyć.
A nie mogę się zbytnio odnieść do wzmacniania i odżywiania rzęs, ponieważ problemów z wypadaniem nie mam, poza tym i tak aktualnie używam odżywki Magiclash.

A teraz efekty na zdjęciach:





Podsumowując, bardzo dobry i tani tusz, kosztuje ok. 15 zł za 11 ml. Jeśli lubicie silikonowe szczoteczki to polecam wypróbować (i nie bójcie się tego, że jest duża! ;p).

sobota, 28 marca 2015

Wibo, WOW Granite Sand, strukturalny lakier do paznokci nr 1

Dziś opiszę Wam piaskowy lakier od Wibo z serii Granite Sand, która przypomina lakiery KIKO Cupcake. Skusiłam się na kolor nr 1, ponieważ nie mam podobnego z KIKO (dla przypomnienia moja Cupcake'i - różowy, biały, żółty oraz niebieski).



Lakier znajduje się w prostokątnej buteleczce.
Pędzelek klasyczny, cienki, równo ścięty.
Konsystencja w sam raz, chociaż może ciut w stronę tej gęstszej.


2 warstwy potrzebne są do pełnego krycia. Piaskowa struktura pojawia się dość szybko, jednak lakier długo (jak na piasek) jest plastyczny, po ok. 15 minutach jeszcze robiły się odciski, a w międzyczasie zrobiłam sobie dziurę w małym paznokciu, przez co musiałam dołożyć kolejną grubą warstwę, aby to "załatać". Oczywiście dodatkowo wydłużyło to schnięcie, a liczyłam, że szybko będę mogła położyć się spać. :P
Po wyschnięciu jest chropowaty w dotyku, co ja bardzo lubię.

Kolor nr 1 to szarawy fiolet (a może szarość z nutami fioletu?), z pomarańczowymi i niebieskimi drobinkami.





Na koniec jeszcze zdjęcie z instagramu:

https://instagram.com/p/vYYkGOl1rq/

Co sądzicie o tym lakierze? Ja jeśli miałabym go porównywać z KIKO, to jednak Cupcake'i wygrywają. Mają żywsze kolory (chociaż niby taki burasek fajnie wpisuje się w jesienną czy wczesno-wiosenną aurę), szybciej wysychają. Ale cieszę się, że Wibo podąża za trendami i wypuszcza takie ciekawe kolekcje.

środa, 25 marca 2015

Green Pharmacy, pianka do higieny intymnej

Dziś opiszę Wam kolejną w mojej kolekcji piankę (po tej do mycia rąk oraz do mycia twarzy), tym razem do higieny intymnej. Jest to wersja biała akacja i zielona herbata. Kupiłam ją na Allegro chyba za jakieś 5 zł. Jak się sprawdziła?


Pianka znajduje się w plastikowej buteleczce mieszczącej 150 ml produktu. Sądziłam, że taka ilość szybko się zużyje, ale zaskoczyła mnie pozytywnie, bo używam jej już kilka miesięcy, a jeszcze trochę mam, więc wydajność raczej taka sama jak w przypadku żeli.


Aplikator wyciska odpowiednią ilość pianki (jedno naciśnięcie wystarczy), nie zacina się. Pianka ma konsystencję nieco lżejszą niż np. pianka do golenia, ale gęstszą niż pianka do mycia rąk.



Jeśli chodzi o działanie to wszystkie zapewnienia producenta zostały spełnione. Pianka dobrze i delikatnie myje, odświeża. Zapach delikatny i przyjemny.

Skład dla zainteresowanych:


Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego produktu. Robi to co ma robić, a forma pianki przypadła mi do gustu. Pewnie przy większych zakupach z Allegro dorzucę ją do koszyka.

poniedziałek, 23 marca 2015

Relacja z konferencji Le Petit Marseillais

17 marca miałam przyjemność uczestniczyć w konferencji marki Le Petit Marseillais. Hasło przewodnie brzmiało "Odetchnij Prowansją". Firma przedstawiła swoją nowość - żel pod prysznic o zapachu werbeny i cytryny (od razu Wam powiem, że to bardzo ładny zapach!). Spotkanie nie było tradycyjnym wykładem, a przybrało formę warsztatów, gdzie każdy z nas wykonał swój własny peeling do ciała. Senselierka Marta Siembab dokładnie tłumaczyła, jak krok po kroku zamknąć w słoiczku kawałek Prowansji.


Aby wykonać jeden 200 ml słoiczek takie peeling, potrzebujecie:
  • 200 g cukru trzcinowego lub soli morskiej
  • 100 ml oleju ze słodkich migdałów
  • 10 kropli olejku z werbeny
  • 10 kropli olejku cytrynowego
  • skórkę otartą z jednej cytryny
  • 20 g koralowca
Zaczynamy od wlania do słoiczka oleju ze słodkich migdałów. Następnie wkrapiamy olejek z werbeny oraz olejek cytrynowy. Ich proporcje możecie zmieniać, ale w sumie powinniśmy mieć ok. 20 kropli. Ja do swojej wersji dałam więcej cytrynowego. Następnie dodajemy sól morską, jeśli tak jak ja lubicie ostrzejsze peelingi, bądź też cukier trzcinowy, jeśli wolicie delikatniejsze. Kolejnym krokiem, który można pominąć, jest dodanie koralowca, dzięki któremu peeling uzyska lepsze właściwości ścierające. Na koniec wystarczy zetrzeć do naszej mieszanki jeszcze jeden składnik - skórkę z cytryny. Dzięki niej peeling będzie jeszcze lepiej pachniał.

I oto jest, mój solny peeling werbena i cytryna:


Już go przetestowałam i muszę przyznać, że faktycznie dobrze ściera naskórek, aczkolwiek drobiny soli mogą uciekać z dłoni, więc trzeba ją odpowiednio przykładać do ciała. Konsystencja jest dość zbita i wcale nie tłusta. Za to po użyciu skóra jest gładziutka i nawilżona, już nie trzeba używać balsamu. A to wszystko dzięki olejkowi ze słodkich migdałów.
Jeśli i Wy macie ochotę na odrobinę Prowansji w swoim domu to polecam zrobić sobie taki peeling!

nie mogło zabraknąć zdjęcia na ściance :)

 Na koniec jeszcze pokażę Wam, jak wyglądały zaproszenia na tę konferencję:


Myślicie, że to na dole to mały żel? Nie, to ciastko! Bardzo smaczny piernik. :)

piątek, 20 marca 2015

Colour Alike, 537H

Dziś pokażę Wam kolejny lakier Colour Alike z kolekcji Ja Chromolę!. Wcześniej pokazywałam 535H (TUTAJ) oraz 536 (TUTAJ).



Pędzelek klasyczny, cienki, równo ścięty.


Konsystencja w sam raz, ani za rzadka ani za gęsta (może ciut w stronę tej gęstszej :P). Jedna warstwa już dobrze kryje i tyle widzicie na moich zdjęciach oprócz paznokci środkowych palców - tam nałożyłam dwie, ale w sumie nie widać różnicy w kolorze). Jeśli nałożymy za grubo to mogą zrobić się smugi, ale daje się je łatwo rozprowadzić przez pociągnięcie prawie suchym pędzelkiem.
Podczas malowania lakier cukierkowo pachnie.

Wysychanie szybkie, po ok. 10 minutach od pomalowania lakier był już utwardzony.



A jeśli chodzi o kolor to właśnie, jak by go określić? Zielono-oliwkowo-złoty? Metaliczny, z dodatkiem holograficznych drobinek, które pięknie się mienią w słońcu.

Po dwóch dniach dodałam do niego stemplowe zdobienie, ale o tym w następnym poście.







I jak Wam się podoba ten lakier? Co prawda duochromowego efektu tu nie widziałam, ale kolor trzeba przyznać ma ciekawy, taki zgniły nieco.

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...