sobota, 27 lutego 2016

Orly, Mayhem Mentality

Dziś pokażę Wam lakier Orly z kolekcji Mash Up 2013, Mayhem Mentality. Ja posiadam miniaturkę, którą udało mi się wygrać w instagramowym konkursie #wakacjezorly.



Pędzelek tutaj jest cienki, wąski, równo ścięty. Wygodna, gumowa zakrętka, którą dobrze się trzyma w ręku.


Konsystencja lakieru jest taka ciut w stronę gęstszej. Lakier dość szybko wysycha, przez co trudno zrobić jakieś poprawki, gdy pociągniemy pędzelkiem drugi raz w tym samym miejscu to może się zrobić prześwit. Ma także tendencję do smużenia, więc polecam go nakładać szybko i grubymi warstwami.
Do pełnego krycia potrzebne są 3 warstwy i tyle widzicie na zdjęciach.
Lakier wysycha do takiego półmatowego, jak ja to określam - gumowego wykończenia, dlatego na wierzch dodałam warstwę topu Seche Vite.


Kolor Mayhem Mentality to neonowy pomarańczowy, bardzo rzucający się w oczy. W rzeczywistości bardziej niż na zdjęciach - aparat trochę zjadł jego intensywność (smacznego!).



Jak Wam się podoba taki neonek? Ja oczywiście jestem zachwycona, szkoda tylko, że trochę ciężko się nim maluje, ale wybaczam mu to. Kolor mega!

wtorek, 23 lutego 2016

Trawy i zioła Agafii, naturalne syberyjskie czarne mydło Babuszki Agafii

Dziś opiszę Wam "milo dla bani", czyli syberyjskie czarne mydło Agafii. Przeznaczone jest ono do mycia ciała i włosów.
Pamiętam, że kiedyś przeczytałam o nim bardzo pozytywną recenzję u Anwen i od tamtej pory zapragnęłam je mieć.


Mydło znajduje się w plastikowym, odkręcanym słoiku. Na opakowaniu widnieją napisy tylko po rosyjsku. Być może jak kupicie je w polskim sklepie internetowym, to będzie również naklejka z informacjami po polsku, ja jednak mam je przywiezione z Gruzji.

Po odkręceniu mamy jeszcze plastikową zaślepkę.


W środku znajduje się niespodzianka, czyli listek brzozy. Fajny bajer. :)


Konsystencja mydła jest gęsta, ciągnąca się, podczas mycia ciała trzeba uważać, aby nam w całym kawałku nie uciekło. Należy pamiętać, aby nabierać niewielką ilość mydła, bo pieni się bardzo dobrze. Przez to też jest mega wydajne, nie wiem, kiedy zdążę je zużyć.

Zapach mydła jest przyjemny, świeży, taki mydlano-liściasty, trochę brzozowy. Może nie jest piękny, ale w każdym razie nie śmierdzi.


Jeśli chodzi o mycie ciała, to mydło sprawdza się dobrze, dobrze myje, nie wysusza.
Podobnie z myciem twarzy, zmywa makijaż, nie ściąga skóry, nie wysusza, zostawia ją gładką i przyjemną w dotyku.
Ale głównie kupiłam je z myślą o myciu włosów i tu stało się moim hitem! Tak jak wspomniałam bardzo dobrze się pieni, nie plącze włosów. Po wysuszeniu włosy są ładnie odbite od nasady, puszyste. Dłużej zachowują świeżość - w moim przypadku drugiego dnia jeszcze dobrze wyglądają. Kiedy myję włosy tym mydłem to już nie nakładam odżywki (mydło zawiera w sobie mnóstwo olejków i wyciągów), a włosy są mięciutkie, gładkie, bardzo przyjemne w dotyku, błyszczące, takie jak po użyciu odżywki.

Skład dla zainteresowanych, co prawda mam tylko cyrylicą, ale jeśli potraficie czytać po rosyjsku to nie ma problemu ;p


Jednak wkleję Wam tutaj jeszcze po angielsku:
SKŁAD (INCI): Aqua, Cedrus Deodara Oil, Davurica Soybean Oil, Abies Siberica Oil, Hippophae Rhamnoides Altaica Oil, Juniperus Communis Oil, Amaranthus Caudatus Oil, Rosa Canina Oil, Arcticum Lappa Oil, Linum Usitassimum Oil, Salvia Officinalis Intractum, Chelidonium Majus Intractum, Melissa Officinalis Intractum, Pulmonaria Officinalis Intractum, Chamomilla Recutita Intractum, Bidens Tripartita Intractum, Achillea Millefolium Intractum, Urtica Dioica Intractum, Sodium Laureth Sulfate, Sorbitol, Cocamide DEA, Arctostaphylos Uva-Ursi Extract, Inula Helenium Extract, Polygala Sibirica Extract, Pinus Silvestris Extrakt, Alnus Glutinosa Cone Extract, Rhodiola Rosea Extract, Evernia Prunastri Extract, Usnea Barbata Extract, Picea Siberica Extract, Saponaria Alba Extract, Saponaria Rubra Officinalis Extract, Glycyrrhiza Glabra Extract, Altaea Officinalis Extract, Rhaponticum Carthamoides Extract, Ozocerite, Tar, Inonotus Obliquus, Propylene Glycol Chenopodium Ambrosioides, Larix Sibirica Extract, Petrolium Distillates Oil , Methylisothiazolinone.

Podsumowując, jak dla mnie to mydło to świetny kosmetyk. Nadaje się do wszystkiego - do mycia włosów, ciała, twarzy. Jest idealne na jakieś wyjazdy, wystarczy je sobie przełożyć do mniejszego opakowania i nie musimy zabierać kilku innych butelek. Polecam je wypróbować szczególnie tym, którzy mają przetłuszczające włosy.

czwartek, 18 lutego 2016

Moyra, Sea Salt, nr 881 Pearl Drop

Dziś pokażę Wam lakier węgierskiej firmy, który zamówiłam na stronie nailland.hu, mianowicie Moyra Pearl Drop, należący do kolekcji Sea Salt.



Pędzelek lakieru jest średniej grubości, równo ścięty.
Konsystencja w sam raz, lakier wygodnie się nakłada bez zalewania skórek.


Pearl Drop to biała baza z zatopionymi białymi drobinkami "soli". Do pełnego krycia potrzebne są 3 warstwy i tyle widzicie na zdjęciach, aczkolwiek dwie wcale nie wyglądały gorzej, a mam wrażenie, że dołożenie trzeciej dało bardziej efekt "kanapki" zmniejszając lekko widoczność drobinek.

Pierwsze zdjęcia robiłam w sztucznym świetle, tu możecie zobaczyć sam lakier, bez użycia topcoatu. Paznokcie były nawet gładkie, ale ja jak zwykle malowałam przed spaniem więc użyłam topu żeby przyspieszyć wysychanie.

Kolejne zdjęcia już w świetle dziennym, po nałożeniu na wierzch warstwy topu Seche Vite.






Jak Wam się podoba taki efekt soli? Lubicie białe paznokcie?

sobota, 13 lutego 2016

Stemplowe róże walentynkowe z płytką BP-73

Dziś pokażę Wam, jakie w tym roku przygotowałam sobie paznokcie na walentynki. Nie chciało mi się bawić w odręczne rysowanie wzorków, więc poszłam na łatwiznę i sięgnęłam po stemple.
Moje walentynkowe zdobienia z poprzednich lat możecie zobaczyć tutaj: 2013 - KLIK, 2014 - KLIK, 2015 - KLIK.


Na początek pomalowałam paznokcie białym lakierem Moyra Sea Salt Pearl Drop (pokażę go samego w osobnym poście). Następnie sięgnęłam po płytkę z Born Pretty Store BP-73 i czerwonym lakierem Golden Rose Rich Color 21 stemplowałam róże. Na koniec na wierzch warstwa topu Seche Vite.








Jak Wam się podobają takie różyczki na białym tle? A jak zamierzacie spędzić walentynki? Ja tak jak każdą inną niedzielę - będę siedzieć w domu i leniuchować. :)

wtorek, 9 lutego 2016

Maybelline, Lash Sensational, tusz do rzęs

Dziś opiszę Wam tusz do rzęs z Maybelline, który stosunkowo niedawno pojawił się w sprzedaży, więc jeśli ktoś jeszcze zastanawia się nad zakupem, to może moja recenzja go przekona.


Tusz znajduje się w opakowaniu w kształcie typowym dla Maybelline. Kolor opakowania to taki zgaszony róż, do tego czarne napisy, przez co całość elegancko się prezentuje.


Producent chwali się specjalnie zaprojektowaną szczoteczką, która ma rozdzielać rzęsy i zwiększać ich objętość. Jest plastikowa (silikonowa?), łukowato wygięta, z jednej strony ma trochę dłuższe wypustki niż z drugiej. Mnie przypadła do gustu i bardzo wygodnie mi się nią maluje rzęsy, zarówno górne, jak i na dolnej powiece.


Po otwarciu tusz był trochę zbyt mokry, dlatego po pierwszym użyciu dałam mu "poleżakować" jakieś dwa tygodnie. Po tym czasie jak go użyłam to efekt wow! Tusz świetnie wydłuża rzęsy, rozdziela, faktycznie dając piękny wachlarz. Do tego ładna czerń, podkręcenie rzęs, przez co czasem wyglądają prawie jak sztuczne. Ja go nakładam tak, że najpierw używam wklęsłej strony szczoteczki, a na koniec kilka razy przeciągam wypukłą stroną, która jeszcze bardziej wydłuża. I to wszystko po 1 warstwie!

na górze "gołe" rzęsy, na dole pomalowane

Tusz utrzymuje się na rzęsach cały dzień, nic się nie kruszy i nie rozmazuje.
Natomiast jeśli chodzi o demakijaż, to bezproblemowo zmywam go żelem micelarnym lub mleczkiem.




Podsumowując, bardzo pozytywnie zaskoczył mnie ten tusz! Wydłuża, dodaje objętości, podkręca, ma bardzo fajną szczoteczkę, która także super się sprawdza do dolnych rzęs. Lash Sensational stał się moim ulubieńcem jeśli chodzi o tusze ze stajni Maybelline. Zdecydowanie polecam wypróbować! W Rossmannie kosztuje ok. 35 zł, ale często bywa w promocji, także polujcie. :)

sobota, 6 lutego 2016

Hybrydowe paznokcie krok po kroku z NeoNail 4629-1 Romantic Rose & syrenka w pędzelku 4818-1 Mystic Mermaid

Dziś opiszę Wam jak przebiegał mój pierwszy raz z hybrydami. Sama pewnie bym się nie skusiła, ale dostałam zestaw z NeoNail podczas konferencji Meet Beauty (relacja TUTAJ), więc w końcu trzeba było go wypróbować.




Dostałam kolorowy lakier nr 4629-1 Romantic Rose oraz syrenkę w pędzelku (tak, jest taki patent!) 4818-1 Mystic Mermaid.

W zestawie znalazła się instrukcja mówiąca o tym, jak krok po kroku robić hybrydy. Wszystko zostało jasno wytłumaczone. Podobnie jeśli chodzi o ściąganie.


Ale po kolei pokażę Wam swoją instrukcję wraz ze zdjęciami.





1. Na początek zaczynamy od "zeszlifowania" płytki paznokciowej, mnie posłużył do tego pilnik 100/180.








2. Następnie usuwamy resztki pyłku i odtłuszczamy płytkę Cleanerem. Najlepiej użyć do tego zadania wacika bezpyłkowego.








3. Kolejnym krokiem jest nałożenie bazy - Hard Base. Konsystencję ma raczej w stronę rzadszej, więc należy uważać aby nie nałożyć za dużo. Utwardzamy w lampce LED 9W przez 60 sekund.





4. Następnie przechodzimy do lakieru kolorowego. Uwaga, nie przemywamy teraz płytki! Nakładamy warstwę koloru (konsystencja gęstsza niż w przypadku bazy), utwardzamy, dodajemy drugą (potrzebna do pełnego krycia) i znów utwardzamy.




BTW, czy ta mini lampka nie jest urocza? Idealna na domowe warunki. Tylko kciuki trzeba robić osobno, bo na raz wchodzą tylko 4 palce.

5. Kolejno nakładamy top - Hard Top. Lub jeszcze wcześniej tak jak ja na kilka paznokci syrenkę w pędzelku, oczywiście potem ją utwardzając.

6. Na sam koniec zostało nam przemycie paznokci Cleanerem i to tyle. Hybrydowe paznokcie gotowe! Najlepsze w tym jest to, że potem od razu można kłaść się spać czy robić inne rzeczy bez obaw o odciski.



Pędzelki lakierów NeoNail są średniej grubości, równo ścięte.

Teraz pokażę Wam Romantic Rose i syrenkę w świetle lampki. Mystic Mermaid ładnie się mieni na srebrno-zielono. Plus za to, że nie musimy się babrać w pyłku, ale trzeba uważać żeby nie nałożyć na dużo, bo wtedy może lekko zabielić nasz bazowy kolor. Tak mi się stało na serdecznym lewej dłoni.


Kolejne zdjęcia już w świetle dziennym.






Natomiast jeśli chodzi o trwałość to jest bardzo dobra. Po 13 dniach noszenia - żadnych startych końcówek, tylko widać odrost. Dlatego postanowiłam je po tym czasie zdjąć.


Ściąganie hybryd zaczynamy od przygotowania sobie wacików (ja używam zwykłych, jedną sztukę tnę na 4 części), 10 kawałków folii aluminiowej, acetonu, drewnianego patyczka/kopytka oraz pilnika.

Na początek musimy spiłować wierzchnią warstwę lakieru na paznokciach - u mnie znów pilnik 100/180.
Potem każdy kawałek wacika nasączamy acetonem, przykładamy do paznokcia i ciasno zawijamy w folię aluminiową.
Czekamy jakieś 7-10 minut.


Po tym czasie zdejmujemy zawiniątka, bierzemy drewniany patyczek lub kopytko i od strony skórek podważamy - lakier powinien lekko zejść całym płatem.


Tak się prezentują paznokcie po ściągnięciu hybryd, jak widzicie nic złego się z nimi nie stało:


Na koniec jeszcze sobie wypolerowałam paznokcie i w celu odżywienia nałożyłam olejek:



Mimo, że post wyszedł długi, tak naprawdę proces robienia hybrydowych paznokci wcale nie jest dużo dłuższy niż w przypadku tradycyjnego lakieru. A pięknymi paznokciami bez żadnych ubytków możemy się cieszyć przez długi czas. Ja chętnie sobie kupię jeszcze kilka kolorów z NeoNail.

A Wy lubicie hybrydy? Robicie same, czy chodzicie do manikiurzystki?

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...