wtorek, 30 czerwca 2015

Wiosenny makijaż z My Secret Matt 518 i 508 w roli głównej

Tak, wiosenny makijaż, bo malowałam go ponad 3 miesiące temu, well... na lato też się nada, więc w końcu Wam go pokazuję. :) Inspirowałam się którymś z makijaży Gray, oczywiście nie wyszło mi tak ładnie jak jej (czy tylko ja mam problemy z rozcieraniem?), no ale patrzcie (i płaczcie :D).




w okularach też musi być :)
Użyte produkty do makijażu:
twarz:
Dr Irena Eris Vitaceric multifunkcyjny krem BB,
Miss Sporty korektor rozświetlający (pod oczy),
puder Smart Girls Get More;
oczy:
groszkowa zieleń My Secret Matt 518 - na całą powiekę ruchomą,
szarość My Secret Matt 508 - w załamanie;
jasno niebieski cień z paletki Wibo - kawałek w załamanie od zewnętrznej strony;
żółć Miyo Sunrise- w wewnętrzny kącik oraz na linię wodną, która najpierw została pociągnięta nudziakową kredką Essence big bright eyes,
eyeliner żelowy Avon SuperShock Shimmering sapphire,
kredka Emily 118 na dolną powiekę, roztarta niebieskimi cieniami Wibo,
tusz do rzęs Eveline Big Volume Explosion;
brwi: puder do brwi Golden Rose 104;
usta: szminka Avon 'Doskonałość Absolutna' Caring Coral.


Jakby kogoś interesowało co z moimi włosami na tych zdjęciach, to mam nakręcone na szmatki, po rozpuszczeniu miałam fajne loki - mogliście je zobaczyć na instagramie - KLIK.

I co sądzicie o takim kolorowym makijażu? Zdecydowałybyście się na taki na co dzień, czy raczej na jakąś imprezę?

sobota, 27 czerwca 2015

Trind, Cuticle Balsam, Preparat nawilżający do pielęgnacji paznokci

Dziś opiszę Wam produkt do pielęgnacji skórek. Czy jest ktoś, kto ma swoje skórki w stanie idealnym i w ogóle na nie nie narzeka? Bo ja zaliczam się do zupełnie przeciwnej grupy, skórki bardzo często mi się przesuszają, więc ucieszyłam się, gdy w moje łapki wpadł Cuticle Balsam od Trindu.



Markę Trind pewnie już kojarzycie, a jak nie to odsyłam do posta, gdzie o niej pisałam - KLIK.

Cuticle Balsam znajduje się w buteleczce typowej dla lakierów Trindu, z dość długą i spłaszczoną nakrętką, dzięki czemu wygodnie się ją trzyma. Pędzelek klasyczny, cienki, równo ścięty.


Konsystencja tej odżywki jest w sam raz, nie jest zbyt rzadka i nie spływa nam ze skórek na palce. Za jednym wyciągnięciem pędzelka z buteleczki można od razu nałożyć ją na skórki wokół pięciu paznokci, przez co jest bardzo wydajna.
Co najważniejsze - balsam jest preparatem beztłuszczowym, co oznacza, że można go użyć na "gołe" paznokcie przed malowaniem i potem przejść dalej do robienia manicure'u bez obaw o pogorszenie trwałości lakieru kolorowego.
Zapach balsamu jest delikatny, jakby lekko kwiatowy.


Producent zaleca stosowanie preparatu raz dziennie. Ja tak robiłam, używałam go raz dziennie na wieczór. Po nałożeniu na skórki wystarczy odczekać 2 minuty aż preparat się wchłonie, ale ja raczej nie czekałam tylko od razu lekko wmasowywałam, nic się nie klei, nie musimy się też martwić o zatłuszczenie wszystkiego wokół (jak to może się zdarzyć przy olejkach ;p). Już po krótkim czasie zauważyłam, że skórki prezentują się lepiej, aczkolwiek nie jest to działanie długotrwałe, ponieważ wystarczyło raz zapomnieć i znów były sucharki.

Balsam sprawdzi się też w momencie, kiedy chcecie natychmiastowo poprawić wygląd skórek (chociażby przed robieniem zdjęć paznokci na bloga ;)). Po nałożeniu ich wygląd od razu ulega poprawie, co pokażę Wam na poniższych zdjęciach. Zdjęcia przedstawiają mojego kciuka i skórkę wokół niego przed i po nałożeniu balsamu, bez użycia programu graficznego.

przed nałożeniem balsamu...
...nakładam Cuticle Balsam...
... po nałożeniu balsamu
I tadam! Wygładzone skórki bez użycia Photoshopa, chyba o to chodzi? Gdyby tylko efekt utrzymywał się dłużej, ale według mnie i tak jest świetnie. Tak jak wspomniałam wcześniej preparat jest bardzo wydajny - ja go używałam przeważnie raz dziennie i teraz możecie zobaczyć zużycie po ok. pół roku:


Więc powiedzmy, że będziecie go używać częściej, dajmy na to 2 razy dziennie, to spokojnie te 9 ml Wam starczy na 3 miesiące lub dłużej. 59 zł się rozłoży, więc chyba nie jest tak źle?

Podsumowując, ja jestem z niego zadowolona. Fajnie wygładza i nawilża skórki, plus za beztłuszczową formułę. Jeśli macie problem z suchymi skórkami (a nie macie problemu z regularnością używania) to polecam wypróbować!

czwartek, 18 czerwca 2015

Essie, Belugaria

Dziś pokażę Wam chyba najbardziej kontrowersyjny lakier Essie - jedni go kochają, a drudzy nienawidzą. Mowa o lakierze strukturalnym o nazwie Belugaria. Pochodzi on ze świątecznej kolekcji na 2013 rok.


Tak jak wspomniałam jest to lakier strukturalny, już raczej ciężko go nazwać piaskowym, bo mamy tu właśnie "grubą" strukturę. Czarna baza zawiera w sobie grudki, przez co konsystencja jest gęsta, lakier szybko wysycha i trzeba go odpowiednio nakładać. Nie rozpłynie się przy skórkach, dlatego ciężko mi było blisko nich pomalować. Ale ogólnie jakichś dużych problemów mi nie sprawił. 1 warstwa już może dać pełne krycie, jednak w kilku miejscach widziałam pod światło prześwity, dlatego też w te "dziury" dociapałam drugą warstwę.

Pędzelek lakieru klasyczny, cienki, równo ścięty.


Oprócz czarnej bazy, która według mnie wygląda jak gorący asfalt/smoła/błoto lakier zawiera w sobie holograficzne heksy.
Drobiny mogą zbierać się na końcach paznokci, dlatego też ja zaraz po pomalowaniu trochę je spiłowałam. Ale i tak w dotyku lakier jest bardzo chropowaty, więc raczej nie polecam zakładania rajstop gdy macie go na paznokciach.


Jeśli chodzi o trwałość to nie jest najlepiej, bo już drugiego dnia zauważyłam lekko starte końcówki, a potem też mały odprysk. Na szczęście wszystko da się ładnie "załatać", nie widać, że lakier był uzupełniany, dlatego dzięki temu można go długo nosić, jeśli chcecie co jakiś czas domalowywać.



Jakiś czas temu w Sinsay kupiłam sweterek, który idealnie się komponuję z Belugarią - też jest czarny i ma holograficzne dżety, więc są praktycznie takie same! :)





Podsumowując, lakier mimo tego (a może właśnie dlatego?), że jest taki "ciężki", skradł moje serce i bardzo dobrze się czułam w nim na paznokciach.
A Wy co o nim sądzicie? Yeah czy bleh? ;)

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Zakupy majowe

Minęła już połowa miesiąca, więc mam niezłe opóźnienie, za co przepraszam. Dziś zapraszam Was do obejrzenia moich majowych zakupów.

Na początek zamówienie Avon, katalog 5/2015:


Nutra Effects, nawilżający żel-krem, do tego w promocyjnej cenie pianka do mycia twarzy; Anew Clinical A-F33 korektor zmarszczek - dla mamy; mgiełka Naturals jaśminowa; zestaw Footworks o zapachu sorbetu ananasowego chłodzący spray do stóp, scrub i balsam; lakiery z serii Magic Effects, Matte Inky Blue oraz Mineral Crush Agate i Topaz; Nail Experts odżywka do paznokci łamliwych; konturówka do oczu Glimmerstick diamonds Brightest blue oraz próbki nowego podkładu Bright Start i perfum Cherish.

Szybki swatch konturówki:


Jak widzicie pigmentacja nie najlepsza, po jednym pociągnięciu widać prześwity, za to mamy fajne rozświetlenie więc myślę, że będę często jej używać na dolną powiekę zamiennie z moją ulubioną kredką Golden Rose Emily 118.

Zakupy z Rossmanna na promocji -40% na produkty do pielęgnacji twarzy:


Garnier, płyn micelarny 3w1 (10,79 zł) - w końcu się na niego skusiłam po przeczytaniu tylu pochwał na Waszych blogach z nadzieją, że dobrze sobie poradzi z demakijażem oczu i wow! - faktycznie zmywa nawet żelowy eyeliner!; Ziaja, dwufazowy płyn do demakijażu (3,60 zł); Ziaja, mleczko ogórkowe (4,55 zł); Isana, Anti-Pickel Gel na wypryski (5,03 zł) - ciekawe czy faktycznie pomoże w ich zwalczaniu.

Za kilka dni znów się wybrałam do Rossmanna, bo uznałam, że dwufaza z Ziaji taka taniutka to wezmę jeszcze:


Więc dokupiłam kolejne 2 butelki dwufazowego płynu (jak by ktoś się zastanawiał po co, to używam go codziennie do czyszczenia pędzelka po użyciu żelowego eyelinera), jeszcze mleczko nagietkowe (tutaj już w nowej szacie graficznej) oraz krem na noc Alterra Hydro Nachtkreme.

Na koniec nowości z Meksyku, czyli lakiery do stempli. Inanna organizowała wspólne zamówienie z Mundo de Unas, do którego się podłączyłam, co prawda odebrałam je już w czercu, ale postanowiłam je Wam pokazać w majowych nowościach:


Ja skromnie tylko 4 małe buteleczki: Aqua #24, Lemon Tree #52, Lime #65, Barbie #70, a każda z nich mnie kosztowała po niecałe 8 zł, więc taniutko.

Dodatkowo jeszcze od Inanny dostałam 2 organizery na płytki:


I to tyle jeśli chodzi o moje majowe nowości. Co Was najbardziej ciekawi?

wtorek, 9 czerwca 2015

Renegeracja i stylizacja włosów, czyli wizyta w DERMAMEDIC PALACE

Jakiś czas temu miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu blogerów w Dermamedic Palace, na którym zostały nam przedstawione marki takie jak Organics Beauty, Filorga czy Diego Dalla Palma. Dostaliśmy możliwość przetestowania dowolnego zabiegu - ja wybrałam zabieg regeneracji włosów. Klinika Kosmetologii i Medycyny Estetycznej Dermamedic Palace mieści się w Pałacu Kultury i Nauki przy Placu Defilad 1. W jej ofercie znajdują się zabiegi na twarz i na ciało, a także zabiegi regeneracyjne i stylizacyjne włosów.


Wybrany przeze mnie zabieg na włosy składał się z peelingu skóry głowy + masażu, mycia włosów, nałożenia maski regeneracyjnej oraz suszenia i stylizacji. Jak myślicie, która część była najprzyjemniejsza? Zanim Wam odpowiem, jeszcze pokrótce opiszę, z jakich produktów korzysta salon.


Z firmy Organics Beauty, których innowacyjna linia produktów O’right jest produkowana  z czystych, dokładnie wyselekcjonowanych naturalnych składników ekologicznych. Spełnia specjalistyczne potrzeby profesjonalnych salonów fryzjerskich oraz ich klientów w zakresie pielęgnacji włosów i skóry głowy.


Receptura produktów została opracowana na bazie certyfikowanych składników roślinnych i cukropochodnych środków spieniających. Dodatkowo zastosowano precyzyjnie dobrane naturalne mieszanek zapachowych umilające korzystanie z tych EKO kosmetyków. O’right bardzo promuje ochronę środowiska i nalega, aby traktować je z najwyższą troską i szacunkiem. Dlatego też, szampony O’right są wolne od dodatków chemicznych, takich jak: hormony, ftalany, parabeny, formaldehydy, siarczany, syntetyczne barwniki, EO, DEA. Produkty nie są testowane na zwierzętach.

A wracając do mojego zabiegu - na początek został mi nałożony na skórę głowy peeling Pear Wood Exfoliating Gel. Ja nigdy wcześniej sobie peelingu skóry głowy nie robiłam, więc tym bardziej mnie to zainteresowało.
Peeling O'right wykonany jest na bazie proszku ze 100% naturalnego drewna gruszy. Jest bardzo delikatny, nie podrażnia skóry głowy, a skutecznie usuwa martwy naskórek i nadmiar sebum. Pachnie przyjemnie, lawendowo, a dodatkowo zawiera miętę, która chłodzi skórę głowy.
Po nałożeniu peelingu nastąpiła najprzyjemniejsza część, czyli masaż. Ładnych kilka minut masażu, w połączeniu z relaksującą muzyką oraz lekkim uczuciem chłodu na głowie potrafi nieźle odprężyć. Ja z resztą bardzo lubię, jak ktoś mi robi coś z włosami (może to już ASMR, więcej na ten temat poczytacie u Króliczka - KLIK).
Poza tym myślę, że jeśli ktoś by się wybrał wieczorem po ciężkim dniu na taki masaż to mógłby zasnąć w trakcie. :)

Następnie peeling trzeba z głowy zmyć. Do tego został użyty szampon Green Tea, wzmacniający, przeznaczony do pielęgnacji włosów normalnych i lekko zniszczonych. Szampon pienił się bardzo dobrze, mimo braku chemicznych środków.
Po umyciu włosów miałam nałożoną odżywkę regeneracyjną, również z serii Green Tea. Po kilku minutach została spłukana i mogłam przejść obok na stanowisko stylizacyjne.


Przed suszeniem moje włosy zostały spryskane odżywką Smoothing Hair Lotion, zawierającą ekstrakty z jagód goji i aktywne aminokwasy. Lotion chroni włosy przed wpływem czynników zewnętrznych.


Kolejno włosy miałam suszone i stylizowane na okrągłej szczotce, a na koniec, jako że na co dzień noszę proste włosy, prostownicą zostały zakręcone lekkie loczki.
Po wszystkim jeszcze na końcówki został nałożony olejek ze złotej róży Golden Rose Oil, który na szczęście różą nie pachnie (bo nie lubię zapachu róży), a bardziej rumiankowo-konwaliowo. Zapach ten na włosach utrzymywał się całkiem długo, jeszcze po paru godzinach czasem mi "zaleciało" coś kwiatowego. :P


Po takim zabiegu moje włosy były mięciutkie, bardzo miłe w dotyku, błyszczące i wygładzone. 



Dla porównania jeszcze zdjęcia przed i po, na żywo bardziej było widać różnicę:

zdjęcia z lampą

Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z takiego zabiegu. Polecam wszystkim, z salonu wychodzi się nie tylko z pięknymi włosami, ale także zrelaksowanym i odprężonym po cudownym masażu głowy.

Dziękuję Dermamedic Palace za możliwość przetestowania zabiegu.

piątek, 5 czerwca 2015

Zużycia majowe

Tradycyjnie, początek nowego miesiąca, więc nadszedł czas aby pokazać co udało mi się zużyć w poprzednim. Także zapraszam dziś na majowe zużycia.






1. Green Pharmacy, jedwab w płynie

Końcówki włosów zawsze po umyciu zabezpieczam jakimś jedwabiem, ostatnio był to ten z GP. Sprawdzał się bardzo dobrze, ujarzmiał włosy, ale nie sklejał i nie przetłuszczał.









2. Alterra, szampon regenerujący orzech makadamia i figa

Miałam kiedyś wersję z papają, która niestety wzmacniała mi przetłuszczanie, więc trochę sceptycznie podchodziłam i do tej wersji. Na szczęście ta okazała się dużo lepsza, szampon dobrze mył, nie przetłuszczał włosów ani nie plątał ich oraz nie wysuszał skóry głowy. Chętnie go jeszcze kupię jak będzie w promocji.







3. Nivea, water lili & oil, pielęgnujący żel pod prysznic

Żel pod prysznic z perełkami olejku, które według mnie nie miały żadnego specjalnego działania, nie zauważyłam nawilżania ciała. Plus za to, że żel bardzo dobrze się pienił, był wydajny i ładnie pachniał.









4. Lirene, Wygładzająca Eksfoliacja, antycellulitowe serum o działaniu złuszczającym

Bardzo mnie zainteresowało to serum, ponieważ zawiera 5% kwasu migdałowego. Czy faktycznie działa złuszczająco? Trudno powiedzieć, ale skóra po użyciu była gładka, nawilżona i lekko ujędrniona. Niestety cellulit pozostał nie ruszony.










5. Joanna Sensual, odżywczy krem do stóp kozie mleko

Nie liczyłam, że zdziała cuda, ale o dziwo sprawdzał się bardzo dobrze. Nawilżał stopy, były po nim odżywione, gładkie i miękkie.








6. Vichy, Idealia, krem do twarzy

Mały słoiczek wersja 15 ml, mam chyba jeszcze ze 2 takie, kiedyś dawali w aptekach ze free. Cieszę się, że mogłam go przetestować, ponieważ faktycznie działanie w porządku, skóra po użyciu była gładka i nawilżona, ale moim zdaniem nie warto na niego wydawać tyle kasy, skoro takie same rezultaty otrzymam kremem 6 razy tańszym.




7. Lirene, płyn dwufazowy do demakijażu oczu

Używałam tym razem tylko do mycia pędzla po użyciu żelowego eyelinera, aczkolwiek tę dwufazówkę lubię także używać normalnie do demakijażu oczu, sprawdza się bardzo dobrze.

Recenzja --> TUTAJ







8. Softino, Cotton pads

Jak uważnie śledzicie moje zużycia to mogliście zauważyć, że płatki kosmetyczne Softino często się pojawiają. Już wspominałam kiedyś, że to moje ulubione i jak jestem w Lidlu to zawsze je dokupuję. Są dość cienkie, ale dobrze zszyte i dzięki temu się nie rozwarstwiają.







9. Maybelline, lasting drama gel eyeliner

Co to dużo mówić, to mój ulubiony żelowy eyeliner. Ostatnio na promocji w Rossmannie dokupiłam jeszcze 2 sztuki na zapas. Jest wydajny, bardzo dobrze się nakłada i cały dzień się utrzymuje na powiekach.

Recenzja --> TUTAJ




10. Smart Girls Get More, puder do twarzy

Chyba pierwszy raz udało mi się zdenkować puder. Był bardzo dobry, dobrze matowił skórę, nie dając przy tym efektu "mąki na twarzy". Jak macie dostęp do produktów SGGM to warto się skusić, bo puder jest tani a dobry.





I to na tyle jeśli chodzi o majowe zużycia. Akurat całkiem sporo produktów udało mi się zużyć.
A Wy znacie któryś z nich?

Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...