piątek, 31 stycznia 2014

Yves Rocher, Collection Cacao, krem do rąk czekolada & pistacja

Dziś opiszę Wam krem do rąk z Yves Rocher, ze świątecznej, limitowanej kolekcji, więc jeśli ktoś chciałby go jeszcze kupić to chyba trzeba się spieszyć.


Krem znajduje się w miękkiej tubce stojącej "na głowie". Otwarcie na zatrzask.

Konsystencja kremu jest lekka, raczej z tych rzadszych. Dobrze się rozsmarowuje i szybciutko wchłania.


Producent za wiele nie obiecuje, skóra ma być gładka i aksamitna w dotyku. I z tym muszę się zgodzić, po posmarowaniu dłonie są wygładzone, ale raczej nie jakoś szczególnie nawilżone. Jeśli nie macie problemów z dłońmi, to taki lekki krem powinien się sprawdzić. Plusem jest ładny, słodki zapach, czuć kakao albo gorzką czekoladę, z orzechową nutą. Zapach przez dość długi czas utrzymuje się na dłoniach, z ponad godzinę na pewno.
Jeszcze na początku zimy, kiedy tak naprawdę pogoda nie była zimowa, a temperatura w okolicach 10 stopni to ten krem się dobrze sprawdzał. Jednak kiedy przyszły mrozy, moje dłonie wtedy stają się szorstkie i ten krem niestety na to nie pomaga. To znaczy pomaga chwilowo, ale za jakiś czas znowu muszę smarować. Zostawiłabym go sobie na lato, bo wtedy lubię właśnie takie lekkie kremy, ale jednak zapach jest tu typowo zimowy. Jeśli Yves Rocher wypuści na lato takie same kremy, tylko o jakichś owocowych zapachach, to pewnie się na taki skuszę. Teraz ten pistacjowy stoi mi na biurku i smaruję nim dłonie co jakiś czas, głównie dla zapachu. W tym przypadku dobrze się sprawdza, bo od razu możemy wracać do pracy przy komputerze czy papierach i dodatkowo umilić ją sobie ładnym zapachem.

Skład dla zainteresowanych:


Podsumowując, tak jak wspomniałam, krem jest bardzo lekki i sprawdzi się używany w ciągu dnia, kiedy oczekujemy, żeby szybko się wchłonął i wygładził dłonie. Jeśli szukacie odżywczego kremu na zimę, to tego nie polecam.

środa, 29 stycznia 2014

Essie, Naughty Nautical

Dziś pokażę Wam lakier Essie Naughty Nautical z kolekcji o tej samej nazwie, wypuszczonej na lato 2013. Pozostałe lakiery z tej serii już pokazywałam wcześniej TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.



Posiadam lakier w wersji profesjonalnej, z cienkim pędzelkiem. Konsystencja w sam raz, bardzo dobrze mi się nią malowało. Do pełnego krycia potrzebne są dwie warstwy.



W zależności od światła lakier inaczej się prezentuje, w rzeczywistości jest to taki morski kolor, ma w sobie więcej zielonych tonów. Zawiera w sobie malutkie drobinki, ale praktycznie na paznokciach niewidoczne.



Mimo, że sam kolor mi się podoba, to jakoś mnie nie zachwyca, wydaje mi się, że mam co najmniej dwa inne lakiery bardzo podobne (np. Avon albo Catrice).
Dlatego też postanowiłam go zmatowić i dodać do niego błyszczące kropki. W tym wydaniu bardziej mi się spodobał.

w  sztucznym świetle

w sztucznym świetle

w świetle dziennym
A Wy co o nim sądzicie?

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Avon, tusz do rzęs Mega Effects

Dziś opiszę Wam tusz do rzęs Mega Effects z Avonu. Pojawił się w sprzedaży stosunkowo niedawno, od razu interesując wiele osób swoim odmiennym wyglądem i inną szczoteczką. Czy ten "dziwak" się sprawdza?


Tusz znajduje się w prostokątnym opakowaniu, które wydaje się bardzo małe, ale mieści 9 ml produktu. Dodatkowo jest zapakowane w kartonik, w którym jeszcze mamy instrukcję obsługi.


Jak go używać?


Najpierw należy zdjąć różową część, wyciągnąć szczoteczkę lekko poruszając na boki, potem możemy ustawić odpowiedni kąt tak żeby nam się wygodnie malowało. Po skończeniu malowania wkładamy szczoteczkę z powrotem do opakowania, pamiętając, aby dobrze docisnąć aż usłyszymy "klik".


Szczoteczka jest łukowato wygięta, ma plastikowe ząbki. Na początku nabierało się na nią bardzo dużo tuszu. Po pierwszym malowaniu rzęs miałam ubabrane całe powieki. Dlatego też odłożyłam ten tusz na jakieś 2 tygodnie i potem do niego wróciłam.
Później szczoteczka już tak bardzo oblepiona nie była i nawet udało mi się pomalować rzęsy bez zbytniego umazania powieki, ale nadal zawsze coś mi się na niej odbije, więc używanie tego tuszu gdy mam nałożone cienie odpada.
Tusz daje bardzo dobre efekty. Rzęsy są wydłużone, podkręcone, pogrubione, ale nie sklejone. Czerń jest intensywna. Tusz nie kruszy się ani nie osypuje.

Poniższe zdjęcie przedstawia efekt tuszu na początku, kiedy był jeszcze mokry, bardziej pogrubiał:


Kolejne zdjęcia już po "leżakowaniu":



Podsumowując, uważam, że z tą dziwną szczoteczką trochę przekombinowali, bo ja zawsze sobie trochę ubabram powiekę. Jednak gdyby Avon ten sam tusz umieścił w normalnym opakowaniu, ze zwykłą szczoteczką, to mógłby on stać się hitem! Moim zdaniem sam tusz jest świetny i u mnie daje bardzo dobre efekty (a może to jednak wszystko sprawa tej dziwnej szczoteczki?). Więc mimo wszystko chętnie po niego sięgam, tylko zawsze muszę uzbroić się w patyczek kosmetyczny albo dwa.

A Wy znacie ten tusz? Sprawdził się u Was?

sobota, 25 stycznia 2014

Lirene, multifunkcyjny BB krem

Dziś opiszę Wam krem BB z Lirene. Znajduje się on w stojącej na "głowie", odkręcanej tubce, mieszczącej 40 ml produktu. Dodatkowo zapakowana jest ona w kartonik, na którym mamy wszystkie informacje.


Zapewnienia producenta:



Krem BB dostępny jest w jednym kolorze - beżowym, z żółtymi podtonami. Wydaje się dość ciemny, jednak dopasowuje się do skóry. Przynajmniej mojej, nie wiem, czy dla bardzo bladych osób by się nadał.


Konsystencja raczej z tych rzadszych, dobrze się rozprowadza na twarzy zarówno palcami jak i pędzlem, nie powstają smugi. Krem ma przyjemny zapach.
Wydajność dobra - używam tego kremu już jakieś 3 miesiące i jeszcze go trochę mam w tubce, może ok. 1/5.

Jeśli chodzi o działanie, to krem ładnie wyrównuje koloryt skóry. Krycie jest lekkie, ale dla mnie wystarczające, radzi sobie z moimi wągrami na nosie, z cieniami pod oczami też, natomiast na popękane naczynka na płatkach nosa muszę nałożyć korektor. Twarz po użyciu kremu ładniej wygląda, jest promienna. Nie świeci się, faktycznie mogę powiedzieć, że jest lekko zmatowiona, ale ja nie mam problemów ze świeceniem. Z optymalnym nawilżeniem też się zgodzę, ja nie używam na dzień dodatkowych kremów. Plus za to, że krem nie zostawia żadnej tłustej warstwy, po użyciu go twarz jest gładziutka, tak jakbyśmy ją już potraktowały pudrem.
W kremie znajdują się drobinki, które raczej na twarzy są niewidoczne, może dopiero w sztucznym świetle po przyjrzeniu się.
Mały minus za brak filtrów przeciwsłonecznych. Skoro to kosmetyk multifunkcyjny, to jakiś SPF mógłby się tutaj znaleźć.

Efekt na twarzy:

z lewej przed, z prawej po nałożeniu BB kremu
Skład dla zainteresowanych:


Podsumowując, mogę polecić ten BB krem osobom, które nie potrzebują dużego krycia. Plusem jest to, że twarz po użyciu jest zmatowiona i gładziutka w dotyku, właściwie nie widać, że coś na niej mamy nałożone. Dodatkowo niska cena - 20 zł za 40 ml. Jeśli lubicie testować drogeryjne kremy BB to ten z Lirene Wam polecam.

czwartek, 23 stycznia 2014

Gosh, Frosted sand look, 02 Frosted Gold

Dziś pokażę Wam lakier piaskowy z Gosha, kupiłam go na ekobieca.pl za nieco ponad 13 zł.



Konsystencja w sam raz, ani za rzadka ani za gęsta.
Pędzelek klasyczny, cienki, równo ścięty.


Kolor lakieru to jasno złota baza ze srebrnymi heksami, które w sztucznym świetle i w słońcu ładnie połyskują.
Dwie warstwy dobrze kryją.
Lakier bardzo szybko schnie, po 5 minutach już możemy wracać do innych zajęć. Po wyschnięciu ma fakturę lekko chropowatą w dotyku, ale o nic nie zahaczającą. Ja bardzo lubię taką strukturę i często sobie dotykam wtedy paznokcie. :)



Trwałość jak na piasek raczej słaba, czwartego dnia pojawił się odprysk i lekko starte końcówki, a wieczorem po kąpieli końcówki już się bardzo wytarły i całość nadawała się do zmycia.
Jeśli chodzi o zmywanie, to do łatwych nie należy. Ja trzymałam nasączony wacik około minuty na każdym paznokciu, potem musiałam jeszcze trochę potrzeć żeby zeszło, a przy okazji drobinki rozchodziły się po całych palcach, na szczęście później wodą z mydłem wszystko ładnie zeszło. Myślę, że szybciej i czyściej byłoby z metodą foliową.

w słońcu


Jak Wam się podoba ten lakier? Mnie jakoś szczególnie nie zachwyca, ale myślę, że idealnie by pasował jako dodatek do czarnej sukienki.

wtorek, 21 stycznia 2014

The Body Shop, odżywka bananowa

Ostatnio opisywałam bananowy szampon, a dzisiaj opiszę Wam odżywkę, którą używam w duecie z wyżej wspomnianym. Podobnie jak szampon, odżywka przeznaczona jest do wszystkich rodzajów włosów.




Odżywka znajduje się w takiej samej butli jak szampon - przezroczystej, walcowatej, mniejszej niż u innych odżywek, ale pojemność zachowana - 250 ml.


Konsystencja dość gęsta, kolor żółty, ale ciemniejszy niż w przypadku szamponu.

Odżywka nie spływa z włosów i dobrze się po nich rozprowadza. Ja jak zwykle nakładam na mokre włosy, tylko odciśnięte i na długość od ucha w dół. Trzymam chwilę i spłukuję. Od razu czuć, że włosy są wygładzone. Po wyschnięciu są mięciutkie, gładkie, śliskie w dotyku, błyszczące, nie obciążone. Bardzo dobrze się rozczesują.

Jeśli chodzi o zapach, to równie piękny jak w przypadku szamponu. Pachnie jak dojrzałe banany (znowu skojarzenie z sokiem w szklanych butelkach), ale tutaj wyczuwam też kremowe nuty.

Wydajność dobra - używam od półtora miesiąca prawie codziennie i jeszcze mi zostało na kilka użyć.

 Skład dla zainteresowanych:


Bardzo polubiłam ten bananowy duet za bardzo dobre działanie i świetny zapach. Jednak o ile za cenę 25 zł za sztukę bym się nie skusiła, o tyle w promocji 2 za 1 jak najbardziej, i Wam również polecam wypróbować!

niedziela, 19 stycznia 2014

The Body Shop, szampon bananowy

Dziś opiszę Wam bananowy szampon z The Body Shop, przeznaczony do wszystkich rodzajów włosów. Zawiera w sobie "puree" z banana oraz miód. Używam w duecie z odżywką z tej samej serii, ale o niej w następnym poście.


Szampon znajduje się w przezroczystej butelce o walcowatym kształcie, jest mniejsza niż u innych szamponów, ale pojemność taka jak zwykle - 250 ml. Jest raczej twarda i nie da się jej postawić "na głowie", przez co pod koniec używania mogą być kłopoty z wydobyciem produktu. Otwarcie na zatrzask.


Producent chwali się, że miód dostarczany jest z Etiopii, gdzie pszczelarze stosują tradycyjne metody, używają własnoręcznie zrobionych uli z lokalnego bambusa. To sprzyja, że pszczoły są silne i zdrowie.


Konsystencja szamponu jest żelowa, raczej z tych gęstszych, o żółtym kolorze.

Szampon bardzo dobrze się pieni, mogę używać mniej produktu niż zwykle, więc i wydajność wzrasta. A używam go od półtora miesiąca prawie codziennie i zostało mi jeszcze troszkę może na   2 - 3 użycia.

Szampon bardzo dobrze myje włosy, nie plącze ich (myślę, że można by nie używać odżywki, ale ja i tak używam), nie obciąża, po wyschnięciu są lekkie, puszyste. Nie wzmaga przetłuszczania, a nawet mam wrażenie, że drugiego dnia włosy wyglądają lepiej niż zazwyczaj.

A najlepsze z tego wszystkiego - zapach. Szampon świetnie pachnie! Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak dobrze odwzorowanym zapachem w kosmetyku. Pachnie jak dojrzałe banany, kojarzy mi się z takimi sokami w szklanych butelkach.

Skład dla zainteresowanych:


Podsumowując, bardzo przyjemnie mi się tego szamponu używa. Co prawda normalna cena 25 zł jest według mnie wygórowana, ale w promocji za pół ceny warto wypróbować, chociażby dla zapachu. :)

piątek, 17 stycznia 2014

Colour Alike, 497 Jeżyce

Dziś pokażę Wam jeden z holograficznych lakierów Colour Alike z kolekcji PZN, a mianowicie 497 Jeżyce. Oglądając wcześniej swatche na Waszych blogach uważałam go za najładniejszy z całej kolekcji. Czy dalej tak uważam?



Konsystencja lakieru jest dość gęsta, aż się trochę zdziwiłam, bo dawno takiej nie spotkałam w żadnym lakierze. Skojarzyła mi się z taką jaką mają lakiery magnetyczne. Ale nawet dobrze się ją rozprowadza po paznokciu. Jednak na jednym paznokciu pojawiła mi się dość duża grudka. Czytałam ostatnio u agusai, że podobno jakaś partia była wadliwa i to nierozmieszany dobrze pigment.
Pędzelek klasyczny, cienki, równo ścięty.


Jedna warstwa już bardzo dobrze kryje, jednak w kilku miejscach widziałam prześwity, dlatego dołożyłam drugą cieńszą. Po pierwszej widziałam gdzieniegdzie ślady po pociągnięciu pędzelka, druga jakby to trochę zniwelowała, ale i tak dołożyłam jeszcze wysuszacz Sally Hansen Insta-Dri, który całość ujednolicił i dodatkowo nabłyszczył.

zoom na drobinki, światło sztuczne
Trwałość średnia, na 3 dzień zauważyłam starte końcówki, a 4 dnia na jednym paznokciu pojawił się odprysk.

zoom na drobinki, światło dzienne



Lakier okazał się być mniej holograficzny niż się spodziewałam. Właściwie to wygląda po prostu jak by był z dodatkiem srebrnych drobinek, nie widzę tego efektu, żeby połyskiwały na różne kolory. Jakoś na moich paznokciach mniej mi się podoba. Uważałam go za najpiękniejszy, ale teraz już nie wiem, może miałam zbyt wysokie oczekiwania po Waszych zdjęciach? Bo muszę przyznać, że nawet na tych moich zdjęciach w świetle dziennym ładnie wygląda. :) Widocznie tak ma, że na zdjęciach wychodzi lepiej.

Warto wspomnieć, że podczas malowania i jeszcze kilka godzin później lakier pachnie tak owocowo-landrynkowo.

Podsumowując, lakier jest ładny, ale jednak mnie nie zachwycił. Muszę przetestować u siebie pozostałe holosie z tej kolekcji i dopiero wydam werdykt, który jest najładniejszy.

środa, 15 stycznia 2014

Born Pretty Store stamping plates || płytki do stempli

Dziś pokażę Wam zestaw płytek do stempli, które dostałam w ramach współpracy ze sklepem Born Pretty Store. Zestaw składa się z 16 płytek o następujących numerach: m56,m59,m60,m61,m64,m65,m66,m69,m71,m73,m74,m75,m76,m77,m78,m79.

Today I'll show set of stamping plates, which I received from Born Pretty Store. The set includes 16 plates: m56,m59,m60,m61,m64,m65,m66,m69,m71,m73,m74,m75,m76,m77,m78,m79.


Płytki przychodzą oklejone niebieską folią, więc przed użyciem należy pamiętać o jej zdjęciu. Jednak jedna płytka była bez folii, cała porysowana i wygląda na używaną.

The stamp plates have a blue foil on them, so remember to take it off before first use.
One plate came without foil and it's all scratched and looks like it was used.


Teraz pokażę Wam z bliska po kolei każdą płytkę, zaczynając od tej porysowanej.

Now I show you each plate, so you can take a closer look on them. Starting from the scratched one.





















A teraz przykładowe wzorki odbite z różnych płytek. Odbijają się raczej dobrze, aczkolwiek mam wrażenie, że niektóre są za mało wyżłobione. Albo to moja nieudolność, bo często zdrapuję za dużo lakieru i wtedy się nie odbija, albo za mało i wtedy mam plamę.

And now some examples of stamps from different plates. They stamp rather well, but sometimes I think that the patterns are not deep enough. Or maybe it's my fault, because I scrap too many polish and then it didn't stamp, or too less and then I have a blot.



Która płytka Was się najbardziej podoba? Bo mnie m60, m64 i m78.

Which plate do you like at most? I like m60, m64 and m78.

 
http://www.bornprettystore.com/

I pamiętajcie o kodzie zniżkowym - 10%!

And remember about the code to 10% off!


Zobacz także:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...